piątek, 4 grudnia 2009

Witamy na blogu w nowym miejscu!

Witamy na blogu w nowym miejscu!

Wielu zapewne zna nasze przeboje z portalem Interia. Wśród odcinków bloga zamieściliśmy tam fotki parki siedzącej grzecznie na schodach. I pan, i pani mieli częściowo zasłonięte twarze. Wysunęliśmy prowokacyjną tezę, że są to ludzie z szefostwa Faktu, a fotki paparazzi strzelił z biodra. Wystarczyło, aby Interia ugięła się przed żądaniami prawników Faktu i ocenzurowała cały odcinek. Powtórzyła to nawet po wyjaśnieniach na blogu, że nasza akcja była tylko prowokacją, a fotki są w zasadzie o niczym. Uzasadnienia cenzury były nader mętne.

Po tym incydencie wśród komentatorów na blogu pojawił się ktoś przedstawiający się  jako Grzegorz Jankowski (identycznie, jak naczelny Faktu). Oświadczył,  że już zna numery IP komputerów blogera i komentatorów. W wulgarnych słowach zapowiedział zemstę. Twierdził, że nawet bez wyroku sądu potrafi namierzyć oponentów „swoimi sposobami”.

Łącząc te elementy ze sobą, dla bezpieczeństwa naszych komentatorów, przenosimy blog na Google. Ten portal w swojej historii skutecznie bronił różnych dysydentów przed zakusami rozwścieczonych despotów. Wierzymy, że tu nikt bezprawnie nie będzie zamykał Wam ust.

Opisujcie Swoje historie w komentarzach, przysyłajcie meile na antyfakt@gmail.com Nie kieruje nami zemsta czy sprawy biznesowe. Nie jesteśmy wrogami Faktu, tylko wynaturzeń w tej gazecie i innych polskich mediach, Chcemy przywrócić rangę zawodu dziennikarza. 

Dawid i przyjaciele

25 komentarzy:

  1. Na eFakcie jest LITERIA.PL nie interia.pl. Właścielem Interii jest, jak wszyscy wiedza, Bauer konkkurencja Axla

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ten portal w swojej historii skutecznie bronił różnych dysydentów przed zakusami rozświeczonych despotów". Z
    właszcza chińskich...
    Rozumiem powody odejścia z Interii, ale po co zaraz tak na wejściu lizac dupę Google?

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to jest "właszcz" ???

    OdpowiedzUsuń
  4. Najłatwiej czepiać się literówek, co?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ufam Twojej motywacji. Pracowałeś tam. Świadomie i dobrowolnie. Zanim Cię nie zwolnili???
    Jak wtedy "walczyłeś o przyszłość mediów w Polsce"? Wtedy Fuckt nie był bulwarówką niszczącą dziennikarzy i czytelników, teraz jest??
    POKRĘTNE TO. Fuj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy gdzieś kiedyś pracował. Nie wiadomo, kiedy komu skończy się cierpliwość. Jak widać po materiałąch na blogu, z korzyścią dla byłych i obecnych pracowników Fucka, a i dla innych dziennikarzy także.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. No ale jakto? Jak Interia cenzurowala to bylo zle, a jak Dawid ocenzurowal posta to dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadal przenosimy komentarze ze starego bloga na nowego i omyłkowo wkleiłem tu jeden z nich. Dlatego go wykasowałem - to nie żadna cenzura.

    OdpowiedzUsuń
  10. jasne.... pan Dawid po prostu niechcacy usunal wpis. stary, idz do lekarza-szybko, poki jest dla ciebie nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  11. literówki występują w jednym słowie jak już...teraz też pracuję w brukowcu, ale lokalnym, i mam zrobić zdjęcie gościa z ukrycia pod domem, ale gość nie wychodzi,od tygodnia, dzwonię do naczelnego i mówię spokojnie, że problem mam z tym, a on od razu podsyła mi kogoś do pomocy z dziennikarzy, i mówi, że fajnie by było jakby się udało do końca tygodnia zrobić.... a w Fakcie...odpowiedzi brzmiały od najważniejszych : " w dupie to mam, masz to zdjęcie kurwa zrobić temu chujowi," i tego typu kulturalne odzywki, a na zakończenie jeszcze:" jak ni9e zrobisz to konsekwencje będą znaczące...." i co może to nie mobbing był? cwaniaki rozkochane w fakcie????

    OdpowiedzUsuń
  12. znam te odzywki,niejednokrotnie je słyszałem w słuchawce swojego telefonu

    OdpowiedzUsuń
  13. Nikt nikogo nie zmuszał do pracy w Fakcie. Braliście kasę, to nie szemraliście, jakoś nie zakładaliście blogów, nie napinaliście się w sieci. Kasa się skończyła, zwolnienia i proszę - Fakt jest zły. Rok temu był dobry? A dwa lata temu? Dawaliście dupy za kasę? Mam gdzieś tę żenującą gazetkę, ale jeszcze bardziej tych, co teraz robią z siebie obrońców prasy i męczenników.

    OdpowiedzUsuń
  14. i dalej w fakcie pracujesz....więc nie rezonuj, bo nie rozumiesz o co tu chodzi....

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie pracuję i nigdy nie pracowałem - na szczęście.
    Śmieszni jesteście i tyle. Trzeba było blogi zakładać, jak kaska z Axla płynęła co miesiąc. Czemu wtedy nie było chętnych?

    OdpowiedzUsuń
  16. dlatego,że czara goryczy ,już się przepełniła.
    Za dużo krzywd i niesprawiedliwości.

    OdpowiedzUsuń
  17. To taki prosty, FAKTowy schemat - wywalili ich i teraz płaczą. Wcześniej brali kasę i było dobrze, a teraz jest lament. W taki sposób można wszystko spłycić. Ja wiem, że często moi znajomi i ja próbowaliśmy oponować przy różnych hecach wymyślanych przez mądrych inaczej redaktorków. "odpier... się, rób swoje" - taka jest i byłą demokracja w Fakcie. A w innych redakcjach jest inaczej? Nie sądzę, sama pracuję teraz w Wyborowej. Czasami nie wiem, jaki jest schemat wyboru szefów. Na pewno nie jest to zasada fachowości. A niestety związków zawodowych z prawdziwego zdarzenia nie mamy. FAKTycznie niezbyt Wyborowa sytuacja Polsko.

    OdpowiedzUsuń
  18. ja pracowalem w innym brukowcu przez lat wiele i nigdy sie z takim chamstwem nie spotkalem. mysle, ze ludzie sobie pozwalaja na tyle, na ile sie im na to zezwoli. kasa kasa, ale trzeba miec szacunek do siebie..jesli wszyscy by raban podniesli w redakcji, zamiasat kulic ogon pod siebie, jeden czy drugi chamek zamknal by gebe....wiem, ze rachunki trzeba palcic, ale nie zawsze przy tym trzeba szmacic...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jest takie zjawisko, znane w krajach zachodnich, jak "whistle blowing". Chodzi o to, że pracownicy firm ujawniają niewygodne dla ich firm fakty, dotyczące przestępstw czy nadużyć, popełnianych przez osoby lub całe firmy...
    Do tej pory w Polsce tego nie było, ale w obliczu kryzysu jak widać pojawiają się takie inicjatywy. I bardzo dobrze!
    Kreacja faktów pojawia się też w telewizji! Z przyjemnością czekam na dzień, gdy ktoś dokładie opisze jak tworzy się materiały w "Faktach" ("Fakty" tak mają się do faktów moim zdaniem jak "Prawda" w Związku Radzieckim opisywała prawdę...). Swego czasu wyjątki z działalności pewnego pana w redakcji Faktów pojawiły się na blogu Małgorzaty Piekarskiej, w notce pod tytiłem "Zaplanuj newsa, czyli zrób mi powódź".

    http://piekarska.blog.onet.pl/Zaplanuj-newsa-czyli-zrob-powo,2,ID389918469,n

    Ciekawe... ?
    Nie - przerażające!

    OdpowiedzUsuń
  20. Polecam to co napisała Małgorzata Piekarska na swoim blogu:

    Są stacje komercyjne i programy w tych stacjach, które podstawiają osoby, by te udawały kogoś innego. Wiem to nie tylko dlatego, że dziennikarze często zmieniają redakcje i po przyjściu do nas z konkurencji opowiadają te rzeczy. Wiemy to i bez tego. Skąd? Przecież jeździmy na te same tematy! Na miejscu słyszymy, że jakiś człowiek nie chce się wypowiadać. A potem widzimy konkurencyjny materiał z tego zdarzenia i… nagle ten ktoś mówi. Szok! Patrzymy z niedowierzaniem, a tu… twarz zakostkowana dla niepoznaki i głos zmieniony, bo np. przesterowany. Widz łyka, że to prawdziwy bohater. Tymczasem my widzimy, że to nie ta osoba, która odmawiała nam wypowiedzi! Np. tamta była gruba – ta zakostkowana chuda. Dlatego jak jeden z naszych korespondentów, który wcześniej pracował dla konkurencji, opowiadał, że filmowano go od tyłu, a on grał rolę ojca pijaka albo przesłuchiwanego w celi pedofila, nikt się nie zdziwił. Opowiadał też, jak jego koleżanki grały zarażone wirusem HIV ofiary czarnoskórego poety Simona M. Dziś wysoko postawiona osoba posłuchawszy mojej opowieści spytała, dlaczego nikt o tym nie zrobi materiału. Dlaczego nikt tego nie przerwie. Spytałam jak to zrobić? Przecież musiałoby powstać niezależne od wszystkich mediów ciało, które byłoby niezależną komisją etyki i to badało! A coś takiego to taka utopia, jak zapewne moja wiara w to, że za dobre spotyka nas tylko dobro. Poza tym, czy nie będzie tak, że ten, kto złoży doniesienie, że materiał konkurencji jest nierzetelny od razu narazi się na zarzut, że donosi z zazdrości?

    W swoim czasie pewien program informacyjny u komercji zaczął się od strajku w pewnym zakładzie produkcyjnym. Strajk był umówiony z załogą na zasadzie: „My was pokażemy, ale wy ten strajk zrobicie i zawiadomcie tylko nas!” Tak też się stało. Skąd to wiemy? Bo strajk był tylko na tej jednej antenie i tylko w tym jednym medium. Dziwne, prawda? Z reguły strajkujący informują wszystkich, których trzeba, a także tych, których nie trzeba. W tym przypadku tylko jedną stację? Dlaczego? Po to, by następnego dnia gazety powołały się właśnie na tę stację!

    Kilka lat temu robiłam reportaż - historię nastolatki, którą policja znalazła na warszawskim Dworcu Centralnym i zawiozła do pogotowia opiekuńczego. Z tego pogotowia dziewczynkę (l. 15, jakby to napisał tabloid) odebrał obcy człowiek, podobno sutener. Zadzwoniłam do pogotowia i umówiłam się z panią dyrektor na rozmowę. Zgodziła się, bo to państwowa placówka. Gdy przyjechałam na miejsce na podjeździe minęłam się z ekipą konkurencji. Odjeżdżali z piskiem opon. Po wejściu do budynku wskazano mi drzwi gabinetu dyrektorki. Zapukałam, a tam cisza. Stukałam i pukałam kilka minut, ale nikt nie odpowiadał, choć zapewniano, że dyrektorka jest w środku. Nacisnęłam klamkę. Za biurkiem siedziała kobieta z twarzą ukrytą w dłoniach. Ramiona trzęsły się jej od szlochu. Spytałam, co się stało. Przez spazmy zaczęła mówić, a właściwie wykrzykiwać rozmazując makijaż:

    - Co z was dziennikarzy są za ludzie!

    - Ale proszę pani, ja nic nie zrobiłam – zaczęłam.

    - Pani jeszcze nie, ale za chwilę pani też, jak tamten chłopak, który mógłby być moim synem, skrzywdzi mnie słowami i osądzi.

    OdpowiedzUsuń
  21. cd.

    Zaczęłam zapewniać, że tak się nie stanie. W gabinecie doszło do paranoicznej sytuacji, kiedy kobieta wyła, a ja tuliłam ją do swojej chudej piersi i głaskałam po głowie. Rozmowę zaczęliśmy nagrywać po 45 minutach, a przecież płacona jest każda godzina pracy kamery. No, ale jak nagrywać roztrzęsionego i wyjącego człowieka, który ma wystąpić w roli urzędnika! Tymczasem po wizycie konkurencji pani dyrektor była zapuchnięta i roztrzęsiona. Co powiedziała, kiedy ochłonęła?

    - Proszę pani! Ja cały czas podkreślam, że bardzo źle się stało, że ta dziewczynka została wydana obcemu człowiekowi. My nie kwestionujemy, że tak się stało! Ale proszę nas zrozumieć. Po pierwsze dziewczynka przebywała u nas nie pod swoim nazwiskiem, ale podała nazwisko innej dziewczynki. Nie miała dokumentów, a my wierzyliśmy, że ona się tak nazywa, jak powiedziała. Po drugie, zanim zawiadomiliśmy jej rodziców i zanim okazało się jak to w ogóle jest, tu na miejscu pojawił się mężczyzna, któremu dziewczynka rzuciła się na szyję krzycząc: „Wujku! Nareszcie jesteś! Zabierz mnie stąd!” Ta scena była tak autentyczna, że zmylona została nasza czujność! Wydaliśmy dziecko obcemu człowiekowi szczerze przekonani, że to jest wujek! Prawda okazała się inna. Ale nikt z tych, którzy nas osądzają od czci i wiary za złamanie procedury, nie zastanawia się, co się stało, że to dziecko podało nie swoje dane tylko koleżanki! Nikt nie myśli, dlaczego wolało odejść stąd z obcym człowiekiem! Dlaczego odegrało tę scenę!

    Jak skończyła się ta historia? Nasza reporterka z oddziału TVP, który swoim zasięgiem obejmuje miejsce zamieszkania dziewczynki, trafiła do matki dziecka – pijaczki, która bełkotała i mówiła, że nie wie, czemu dziecko uciekło z domu, podało fałszywe dane i wybrało obcego człowieka zamiast niej. Reporterka trafiła też do koleżanki, której dane podała dziewczynka, jako swoje. A także do szkoły, klasy itd. Dowiedziała się wielu szczegółów o matce, a przede wszystkim tego, że uciekinierka nie była szczęśliwa we własnym domu. Po jakimś czasie wyszło na jaw, że mieszka dwadzieścia kilometrów od matki, u obcego człowieka. Do domu wracać nie chce. W tym samym czasie komercyjna stacja rozdmuchiwała aferę. Na jej antenie emitowany był reportaż, z którego wynikało, że sutener wywiózł to dziecko za granicę. Ta komercyjna stacja pojechała tamże z matką pijaczką na poszukiwania. Matka pijaczka biegała po zagranicznej stacji benzynowej ze zdjęciem „ukochanej córki” w garści. Wreszcie załatwiono, że wystąpiła przed kamerami zagranicznego programu szukającego zaginionych. Coś w stylu naszego polskiego „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. A dziecko było 20 kilometrów od domu! Jednak polski program, przygotowany w kooperacji z zachodnią stacją, miał wielką oglądalność. A stację widzowie uznali za taką, która wydaje swoje pieniądze, by pomóc „biednej matce”. To jest ta nowa jakość. I tę nową jakość chcą też wprowadzić u nas w newsach. Ja się na nią nie godzę. I to jest moja odpowiedź na pytanie kilku czytelników, czemu nie idę do komercyjnej konkurencji. Nie idę, bo nie chcę, by ktoś kazał mi wlewać wiadra wody piwnicznymi oknami i wmawiać widzom, że jest to powódź sięgająca pierwszego piętra. A wiem, że tak robi to konkurencja, bo przecież skoro nie ma powodzi to trzeba ją zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja mam szacunek do siebie, chociaż pracowałem w Fakcie. Nie dałem sobą pomiatać i w końcu sam odszedłem. Ale nie rozumiem argumentu{ przecież braliście kasę i siedzieliście cicho. Chamska górka w Fakcie nie dyskutuje - ona rozkazuje i tyle. Albo robisz, albo wypad. Taka to żałosna alternatywa

    OdpowiedzUsuń
  23. Poniżej przekopiowana Księga Gości ze starego bloga na Interii:

    Wacek
    czwartek, 03 grudzień 2009, 18:20
    może zajmiecie sie też kochanką Jankowskiego niejaką Moniką Lubowiecką, o której wszyscy widzą, że zdania ledwo skleja do kupy, no chyba, że kupy. Dzięki plecom (a raczej czemu innemu) została teraz naczelną serwisu dla kobiet oFeminin.pl, które kupił Axel. Jankowski to musi mieć haka na kogoś w zarządzie, że takie numery przechodzą! Niedouczona paniusia zgarniająca kupę szmalu na naczelną, a na nią pracują inni za psi grosz na umowy o dzieło!
    niedzielny gość

    piątek, 27 listopad 2009, 14:24
    skoro raz piszesz ze zdjecia wykonane z biodra i bohaterowie nawet się nie zorientowali a zaraz piszesz ze zdjęcia z lampą błyskową i że bohaterowie nie mieli nic przeciwko temu to jesteś NIEWIARYGODNY bo plączesz się w zeznaniach - skoro tak najeżdżasz na ekipę Faktu to dlaczego robisz dokładnie to samo co oni? widocznie chcesz na 5 minut zaistnieć w mediach ot co - ja Twojej historyjki nie kupuje
    agasz

    środa, 25 listopad 2009, 11:02
    Jednego nie rozumiem.Założyciel bloga chce ukazać całą prawdę o Fakcie i uświadomić innych, że ta gazeta opiera się na tanich historyjkach, kłamstwach, seksie, krwi etc., tak? Jak rozumiem, neguje to. Dlaczego więc wpisy opierają się na tym kto i z kim . Oskarżasz Fakt, sam posługując się teraz tą samą metodą. Poza tym zawsze łatwo jest oskarżać innych po cichu... Ujawnij się, bo takie ataki od pana X, to chyba wyraz tchórzostwa. Jeśli chcesz walczyć z kimś, kto posługuje się niskimi pobudkami, to pokaż, że jesteś inny i nie walcz tą samą bronią.

    "Aneta Krawczyk"
    wtorek, 24 listopad 2009, 13:32
    Może warto by wspomnieć o tym, że wszystkie dziewczyny w firmie dostają nocne, zboczone sms-y od szefa działu "Ludzie". Sms-y z zapytaniem o majteczki czy pończoszki, ale też bardziej ostre, wręcz obleśne i perwersyjne. Dziewczyny najpierw wpadają w panikę. Nie wiedzą, jak zareagować żeby nie stracić pracy. Z kim o tym pogadać? A gdy zdecydują się powierzyć swój sekret jakiejś koleżance, dowiadują się, że wszystko jest ok, że nie są odosobnione, że WSZYSTKIE dziewczyny dostają te świństwa. A facet jest wyjątkowym prostakiem i oblechem. Łazi z gaciami na wierzchu, żeby każdy widział na nich metkę D&G. Tylko że palantowi nawet nie przyjdzie do głowy, że my te jego sms-y przechowujemy.

    Miś Uszatek
    poniedziałek, 23 listopad 2009, 09:10
    Witam! Świetnie, że ten blog powstał. Szkoda, że dopiero wtedy, kiedy was wyrzucili z Faktu. Wcześniej biernie przyglądaliście się temu, co się tam działo. Jak Kontek i Domaniewski poniżali ludzi. Jakie numery odwalano w redakcji. Grzecznie pisaliście kupy, bo pensyjka leciała i nikt nie pisnął słówka. Bagno z Faktu zalało całe media, które w Polsce i tak są śmierdzące. Trzymam za was kciuki, ale pamietajcie- taką rzeczywistość własnymi rękom sobie przygotowaliście.

    Antytvn
    środa, 18 listopad 2009, 22:21
    http://antytvn.blogspot.com/
    Zapraszam na blog http://antytvn.blogspot.com/ Łączy nas jedno. Blog powstał, by skrytykować firmę medialną

    OdpowiedzUsuń
  24. co do tej konkurencji bauera i axla to bym nie szalał
    obecnie rynek jest podzielony, inne segmenty, nie wchodza sobie w parde, ustalili tak
    d;latego chetnie wspopracuja
    nawet pomysl dymania fotoreporterów (prawa autorskie) wprowadzaja równoczesnie, trudno uwierzyć by to im wyszło przypadkiem w tym samym czasie

    OdpowiedzUsuń